niedziela, 1 maja 2016

Epilog

Siedziała w samochodzie Nialla. Bałam się tego co usłyszę. Nie mogła się już wycofać. Musiałam poznać prawdę. Musiałam wiedzieć jaka była prawdziwa przyczyna tego, że mnie oddali. Kim tak naprawdę dla nich jestem i co znaczę. Muszę w końcu poznać całą prawdę. Chłopak zatrzymał samochód po już dobrze znanym mi domem.
-Gotowa?
-Nawet gdybym nie była to i tak muszę poznać prawdę.
-Rozumiem. Chodźmy.- Niall otworzył mi drzwi od samochodu. Uśmiechnęłam się do niego. Weszliśmy do domu. W salonie siedziała Olivia wraz z ojcem Nialla.
-Rose
-Chciałabym z wami porozmawiać.
-Czekaliśmy na to. Musisz poznać prawdę. Olivia kochanie pójdź do Siebie do pokoju.
-Dobrze-mała pobiegła do Siebie do pokoju. Usiadłam na fotelu a Niall i jego rodzice na kanapie.
-Co byś chciała wiedzieć?
-Wszystko. Tylko chcę usłyszeć prawdę.
-Dobrze. 20 lat temu miałem problem z hazardem. Przegrałem wszystkie pieniądze jakie mieliśmy. Pożyczyłem od bardzo niebezpiecznych ludzi. Musieliśmy uciekać. Przeprowadzaliśmy się. Oddaliśmy was, żebyście byli bezpieczni. Gdy myśleliśmy, że wszystko się skończyło. Odebraliśmy Nialla od znajomych. W dniu, w którym chcieliśmy zabrać Ciebie Rozalia i Jack zginęli. Naprawdę tego nie chcieliśmy. Rose. Gdybym wiedział, że Mark Payne zrobi wszystko, żeby się zemścić  to nigdy bym nie pożyczał od niego pieniędzy. Boimy się, że jego syn Liam Payne będzie się odgrywał. Jest również niebezpieczny. Chodzą plotki, że w nocy zabił jednego człowieka.
-Cierpiałam 11 lat tylko dla tego, że byłeś uzależniony od hazardu. Byłam gwałcona noc w noc. A wy…nawet później mnie nie szukaliście. Nienawidzę was.- wybiegłam z domu. Łzy leciały mi po policzkach. Nie potrafiłam ich powstrzymać. Mój Liam okazał się zupełnie inną osobą niż myślałam. Nie wiem co mam teraz zrobić. Nawet nie wiem co czuję teraz do każdego. Nie wiem sama kim jestem. I ile znaczę dla ludzi, których znam. Biegałam przez las. Rose Horan już nie istnieję. Teraz jestem kimś innym. Zaczynam wszystko od nowa. Muszę postawić kropkę i przekręcić kartkę. Zacząć pisać nowy rozdział. Jedyne czego teraz pragnę to obudzić się z amnezją. 



Bardzo, bardzo was przepraszam, ale kompletnie nie mam już pomysłu na tego bloga...
Mam nadzieję, że nie będziecie na mnie źli...
Lecz historia Rose i Liama być może jeszcze się nie zakończyła
To jeszcze nie koniec
Kocham Was

środa, 3 lutego 2016

Rozdział 10

Booth przyszedł jeszcze dwa razy. Za każdym razem nic nie mówił tylko mnie gwałcił. Mam dość. Muszę się stąd wydostać. Podniosłam krzesło i wybiłam szybę w oknie, bo było zamknięte. Poczekałam chwilę, żeby zobaczyć czy nikt nie usłyszał odgłosu tłuczonego szkła. Wyjrzałam przez okno, na dole też nikogo nie było. Stanęłam na parapecie i przeszłam  na drugą stronę. Powoli zeszłam na dół. Nikt mnie nie zauważył. Podeszłam do bramy po cichu. Zamknięta. Kurwa mać. Zobaczyłam drzewo, którego gałęzie przechodziły na drugą stronę. Weszłam na drzewo. Jako dziecko wspinałam się po drzewie, więc teraz nie było najmniejszego problemu. Gdy znalazłam się po drugiej stronie bramy, zeskoczyłam. Zacisnęłam zęby, bo źle upadłam. Wstałam i kuśtykając zaczęłam iść w kierunku lasu. Słońce zaczynało wschodzić a ja miałam nadzieję, że jak zorientuję się, że mnie nie ma to będę już bezpieczna. W końcu znalazłam się przy jakiejś drodze i czekałam aż będzie jechał jakiś samochód. Chwilę to potrwało, aż w końcu zobaczyłam srebne BMW. Kierowca zatrzymał się. Okazało się, że był to jakiś starszy pan. Poprosiłam go, żeby zawiózł mnie do najbliższego szpitala. Na szczęście się zgodził. Przez całą drogę żadne z nas się nie odzywało. Po jakimś czasie starszy człowiek zaparkował pod szpitalem. Podziękowałam mu i wysiadłam z samochodu. Weszłam do szpitala poczym zaczęłam szukać jakiegoś lekarza. Gdy już go znalazłam kazał pielęgniarce zawieść mnie na rentgen. Po jakiś piętnastu minutach leżałam w sali. Poprosiłam pielęgniarkę aby zadzwoniła na policję i do Perrie. Czekałam aż ktoś przyjedzie. Pierwsza była policja. Powiedziałam o tym co działo się teraz ale też przez te 11 lat spędzony w domu dziecka. Policja powiedziała, że będę musiała pojechać na komisariat, żeby potwierdzić tożsamość tego sukinsyna. Teraz czekałam na Liama.
*Oczami Liama*
Siedziałem i myślałem nad tym gdzie może być ROse, ale nic mi nie przychodziło do głowy. Perrie zadzwonił telefon. Gdy skończyła rozmawiać zaczęła płakać ale też miała uśmiech na twarzy
-Ro jest w szpitalu. Ma tylko zwichniętą kostkę-moja Rose żyje i jest cała i zdrowa. Wyszedłem z domu i ruszyłem za Malikiem i Edwards, bo ona wie w jakim szpitalu jest Ro. Moje serce się radowało. Myślałem, że jej już nie zobaczę. Laura bawiła się moim telefonem.
-Tato
-Tak?
-A czy Rose będzie moją nową mamą?
-Skarbie masz tylko jedną mamę. A Rose będzie Ci pomagać jeśli będziesz tego potrzebować
-A dla Ciebie kim będzie
-Mam nadzieję, że kimś więcej niż tylko koleżanką
-A też będziesz się z nią kłócił tak jak z mamą?
-Nie skarbie nie będę. Za bardzo mi na niej zależ-zatrzymałem się pod szpitalem. Wziąłem Laurę na ręce. Perrie zapytała się pielęgniarki gdzie leży Rose. Kobieta wskazała nam drogę do jej sali.
-Ro-blondynka przytulił Rose-Martwiłam się o Ciebie. Jesteś cała? Nic Ci nie jest?-dziewczyna jej nie słucha tylko patrzyła na mnie. Posadziłem Laurę na łóżku
-Ro-zacząłem mówić, ale ona mnie pociągnęła i złączyła nasze wargi.
-Bleeee…-spojrzeliśmy na Laurę. Zasłaniała ręką oczy. Wszyscy się zaśmialiśmy.
-Hej jestem Rose
-A ja Laura-mała przytuliła ją. Ro przez chwilę nie wiedziała co ma zrobić ale odwzajemniła uścisk. Perrie zabrała małą a ja zostałem sam z moją Rose.
-Jak się czujesz?-spytałem głaszcząc jej dłoń
-Chyba dobrze
-Czy on?
-Tak trzy razy
-Zabiję gnoja
-Już złożyłam zeznania
-TO dobrze
-Liam. Przepraszam za to co powiedziałam nie powinna tak ostro reagować
-Powinienem Ci wcześniej powiedzieć
-Przepraszam
-Ja też
*~*
*Oczami Rose*
Po paru godzinach byłam w domu. Poszłam do pokoju żeby się położyć. Myślałam o Liamie, małej, o tym co działo się ostatnio, o rodzicach, o wszystkim. Do pokoju wszedł Liam. Położył się obok mnie
-Co jest?
-Myślę nad wszystkim. Co będzie dalej z nami? Myślę o rodzicach, tych którzy nie żyją o tych, którzy mnie oddali. Chyba muszę z nimi na spokojnie porozmawiać.
-Spytałaś co będzie z nami. Mam nadzieję, że wszystko dobrze. W każdy razie będę Cię kochał, szanował, dbał i troszczył się o Ciebie najlepiej jak tylko potrafię.
-Liam ja nie wiem czy jestem gotowa na poważny związek.
-Chodzi Ci o seks?
-Tak
-Rose. Pokaże Ci, że seks to nie tylko stosunek pomiędzy dwojgiem ludzi. To też emocje, doznania a przede wszystkim przyjemność. To co się działo w okresie jak byłaś w domu dziecka zraziło Cię do seksu, ale jeśli mi pozwolisz i będziesz gotowa to pokaże Ci samą przyjemność z seksu. Mamy całe życie żeby się kochać na wszystkie możliwe sposoby-uśmiechnęłam się-Kocham Cię
-Czy Ty powiedziałeś
-Kocham Cię. Tak-pocałował mnie. Zatapiałam się w pocałunku. Kocha mnie. Liam pokochał mnie mimo moich wszystkich wad. Gdy oderwaliśmy się od siebie przytuliłam się do niego. Po chwili zasnęłam
*~*

Obudziłam się rano obok Liama. Wstałam po cichu z łóżka i wyszłam z pokoju po czym weszłam do pokoju, w którym były książki. Mogłabym spędzić tam całe życie. Wzięłam do ręki książkę Jane Austin „Duma i Uprzedzenie”. Pierwszy raz przeczytałam tą książkę jak miałam 14 lat. Zakochałam się w niej po przeczytaniu pierwszego rozdziału. Usiadłam pomiędzy dwoma regałami i zagłębiłam się w książce, którą znam na pamięć. Będąc na setnej stronie odłożyłam książkę i spojrzałam przez okno. Deszcz zaczął padać. Zawsze, gdy padało wybiegałam na dwór i stałam na deszczu. Pani Maberlly kazała mi wracać a ja ciągle stałam. Myślałam wtedy, że rodzice płaczą, dlatego pada. Czemu moim biologiczni rodzice mnie oddali. Przecież nie chcieli mnie po urodzenie to dlaczego i teraz tak zależy. Nic z tego nie rozumiem. Wszystko jest zbyt skomplikowane jak dla mnie. Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół. Zobaczyłam, że w salonie spał Niall. Szturchnęłam go w ramię. Przetarł swoje oczy
-Rose-wstał i przeczesał swoje blond włosy
-Chciałabym żebyś mnie zawiózł do swojego domu.  Chciałabym z nimi porozmawiać. Dowiedzieć się wszystkiego
-Jasne. A Liam?
-Napiszę mu kartkę-Niall wstał z kanapy i poszedł do łazienki a ja napisałam Liamowi kartkę i zostawiłam na stole. Po chwili wyszliśmy z domu. Całą drogę się nie odzywałam tylko myślałam co będzie dalej. Co im powiem i jak to wszystko się potoczy. Może oni mi powiedzą czemu Rozalia i Jack zmarli, kto ich zabił i dlaczego? Tak dużo się zmieniło w moim życiu. Najchętniej to bym stąd uciekła zostawiając to wszystko

środa, 6 stycznia 2016

Post informacyjny

Cześć!
Zawaliłam na całej linii i jestem tego w pełni świadoma. Przepraszam. Ostatnio zbyt często was przepraszam i to mnie boli, że nie potrafię się wywiązać z umowy. Ale trzecia klasa gimnazjum nie jest taka prosta jak myślałam. Myślałam, że to będzie same powtórzenie z dwóch pierwszych lat w gimnazjum, ale się pomyliłam. Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie. Nie zawieszam ani nie usuwam blogów, bo nie miałabym po prostu serca to jest to co sprawia mi przyjemność, radość. I to właśnie mnie odpręża. Ale też boli mnie serce, gdy ciągle was zawodzę. Muszę teraz się przyłożyć do kartkówek, klasówek i wszystkiego co możliwe, żeby dostać się do wymarzonej szkoły. Jestem okropna wiem i możecie mnie znienawidzić za to. Chyba już wykorzystałam wszystkie możliwe szansy z waszej strony, ale proszę wybaczcie mi to po raz kolejny. Zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby powrócić do starej formy pisania i postaram się dodawać na bieżąco (pewnie teraz pomyślicie „ile razy tak mówiła, ale nigdy jej nie wychodziło) i rozumiem, ale nie skreślaj mnie tylko dlatego, że nie daję rady. Zrobię wszystko, żeby było okay. I proszę bądź ze mną. Jeśli was zawiodłam a na pewno to zrobiłam to przepraszam, ale naprawdę tego nie chciałam, bo gdyby chciała to pisanie nie było by tym co kocham
Przepraszam

niedziela, 27 grudnia 2015

Rozdział 9

Obudziłam się w jakimś pokoju. Jasne ściany były pokryte tapetą w kwiatki. Łóżko stało na środku pokoju. Po jego lewej stronie znajdowała się mała szafka a na niej lampka a pod ścianą stała szafa. Pod oknem stało biurko a obok niego połka na książki. Wstałam z łóżka i podeszłam do drzwi. Zamknięte. Spojrzałam na okno. Podeszłam  do niego i wyjrzałam. Za wysoko. Wróciłam do drzwi. Bezskutecznie próbowałam je otworzyć. Kopnęłam w nie. Oparłam się czołem i zaczęłam walić pięścią. Gdzie ja kurwa jestem?? Usiadłam na podłodze a łzy same zaczęły spływać mi z oczu. Liam, gdzie jesteś? Ktoś przekręcił klucz w drzwiach. Zamarłam gdy zobaczyłam Booth’a.
-To Ty
-A spodziewałaś się świętego Mikołaja
-Wypuść mnie
-Nie ma mowy. Za bardzo się stęskniłem-złapał mnie za włosy, co zmusiło mnie do wstania. Rzucił mnie na łóżko i przywiązał do niego. Nie miałam siły się bronić, bo i tak wiedziałam, że to nic nie pomoże. Rozebrał mnie a po chwili sam już był nagi
~*~
Obudziłam się gdy za oknem było już ciemno. Po tym jak skończył odwiązał mnie i wyszedł a ja przykryłam się i dalej płakałam. Chyba ze zmęczenia usnęłam. Mój koszmar wrócił. On wrócił. Dlaczego? Myślałam, że ułożę sobie życie z Liamem. Myślałam, że będziemy wiecznie żyć. Aż tu nagle czar prysł. Zrzuciłam lampkę z szafki, tak żeby żarówka się zbiła. Podniosłam większy kawałek szkła. Odkryłam uda i przyjechałam raz. Lekko syknęłam. Przejechałam drugi raz po nodze, potem trzeci i czwarty a potem nie miałam już siły nawet no to. Moje powieki były ciężkie. Same się zamykały a mimo to łzy ciągle spływały mi po policzkach. Krew z ran spływała na prześcieradło. Chwilę wpatrywałam się w plamę krwi, która z każdą kroplą robiła się coraz większa. Schowałam szkło pod poduszkę a sama się ubrałam i podeszłam do drzwi, mając nadzieję, że ich nie zamknął. Niestety moja nadzieja zgasła gdy pociągnęłam za klamkę a drzwi okazały się być zamknięte
*Oczami Liama*

Siedziałem z Laurą i oglądałem jakiś film, ale ciągle myślałem o Rose
-Liam-usłyszałem jej krzyk. Wybiegłem z domu. Jakiś facet w kominiarce trzymał ją przykładając gazik do ust, po czym wciągnął ją do samochodu. Pobiegłem w tamtą stronę, ale samochód odjechał. Zadzwoniłem do Zayna i Louis’ego, żeby przyjechali. Wróciłem do domu
-Co się stało tatusiu?
-Nic skarbie. Nic.-przytuliłem ją. Do domu wszedł Malik, Tomlinson i Edwards
-Co się stało?-spytał Malik
-Rose została porwana
-Nie. Powiedz, że żartujesz. Proszę. Liam powiedz to. Błagam-krzyk Perrie zamienił się w płacz
-Przepraszam to moja wina. Nie wiesz, kto mógł ją porwać
-Nie mam pojęcia
-A wiesz, kto jeździ czarną terenówką
-Booth
-Te co?
-Tak to on
-Nie wierzę. To nie może być prawda-czemu jej nie uchroniłem. Nie dotrzymałem jednego słowa. Bardzo ważnego słowa. Zraniłem ją
-Co teraz –spytał Zayn
-Trzeba zadzwonić na policję-odpowiedziała Perrie
-Policja będzie jej szukać pół roku. Trzeba wymyślić coś innego. Może pojechać to tego domu dziecka, w który się wychowała Rose- zaproponował Tomlinson po czym spojrzał na Laurę, która stała obok mnie
-Laura moja córka. I uważam, że to jest dobry pomysł
-Okay to jedziemy
-Perrie mam do Ciebie prośbę. Mogłabyś zostać z Laurą
-Dobrze-mała mnie przytuliła. Schowałem telefon i kluczyki do kieszeni. Miałem już wychodzić, ale zatrzymała mnie Perrie
-Liam proszę znajdź ją
-Zrobię wszystko co w mojej mocy-wyszedłem i wsiadłem do samochodu. Pojechaliśmy do domu dziecka, w którym wychowała się Rose. Po jakiś dwudziestu minutach zaparkowałam i nie czekając na resztę wszedłem do środka. Od razu poznałem starszą kobietę
-Musimy porozmawiać. Chodzi o Rose
-Dobrze. Chodź za mną-poszedłem za nią. Weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia.-Co się stało?
-Booth ją porwał
-Jak ją porwał? Nie rozumiem
-Normalnie. ROse została porwana z przed mojego domu. Perrie powiedziała mi, że samochód do którego ją wciągnęli należy do niego. Musi mi Pani podać jego adres, numer, cokolwiek
-Wiem, że ma dom gdzieś na niedaleko Londynu. Ale nie wiem gdzie dokładniej. Komórka też nie odpowiada, bo od paru dni próbowałam się z nim skontaktować.
-Dobrze. Jeżeli by się odezwał albo pojawił. Proszę do mnie zadzwonić. Tu jest mój numer.-podałem kobiecie kartkę z moim numerem telefonu
-Oczywiście
-Do widzenia
-Do wiedzenia-poszedłem od razu do samochodu. Te wszystkie dzieci były uśmiechnięte mimo tego gdzie były. Pomyśleć, że moja Laura tu mogła być. Nie dopuściłbym do tego
-Nie ma z nim żadnego kontaktu.
-Co teraz?
-Jedziemy do domu. Tam coś się wymyśli-wsiedliśmy do samochodów i pojechaliśmy do mnie. Perrie siedziała na kanapie uśmiechając się do Laury, mimo to w jej oczach były łzy. Zayn usiadł obok niej i ją przytulił. Ja poszedłem do swojego pokoju powstrzymując łzy. Gdzie jest moja Rose? Co mam teraz zrobić? Gdzie jej szukać? Do pokoju weszła Laura. Usiadła obok mnie a ja przytuliłem ją
-Nie płacz Tato. Rose wróci-pocałowałem ją w czubek głowy
-Skarbie, po kim Ty jesteś taka mądra

sobota, 5 grudnia 2015

Post informacyjny

Na początku przepraszam z całego serca. Jest mi cholernie przykro, że was zawiodłam.
Sześć blogów przy trzeciej klasie gimnazjum to nie lada wyzwanie, ale nie, niczego nie zawieszam, nie usuwam. Tylko proszę zrozumcie mnie.
Kiedyś już to napisałam, nie wiedząc, że to jest cytat Skayfallgirl (po prostu ktoś mi go powiedział i zapamiętałam), więc teraz znowu go zacytują "Kiedy piszę, piszę dla siebie. Kiedy publikuję, publikuję dla was".
Dlatego proszę piszcie komentarze pod rozdziałami. Wystarczy typu "Fajny rozdział" ale jeśli wam się coś nie podoba, coś źle napisałam napiszcie to. Jestem amatorkom, która popełnia błędy. Wszystkie komentarze są dla mnie motywacją. Proszę, bo jeśli nie to chyba nie ma sensu moje dalsze pisanie
Postaram się dzisiaj coś wstawić, ale niczego nie obiecuję

sobota, 21 listopada 2015

Rozdział 8

Obudziłam się wtulona w Liama. Głaskał mnie po plecach. Spojrzałam na niego. Musnął moje usta. Uśmiechnęłam się. Leżeliśmy twarzami do siebie
-Jak się spało?-spytał
-Bardzo dobrze
-To się cieszę-pocałowałam go. Przekręcił mnie tak, że leżałam na plecach a on był nade mną. Pocałował mnie. Do pokoju wszedł Zayn
-Oo przepraszam-wyszedł. Liam wstał z łóżka i zaczął się ubierać. Spojrzał na mnie
-Wstawaj mamy gości
-Nie mamy tylko Ty masz. To twój dom ja tu nocowałam
-Wstaniesz sama czy mam Ci pomoc
-Nie zamierzam wstać-założyłam ręce na piersi. Ściągnął mnie z łóżka tak, że wylądowałam na podłodze. Przerzucił mnie przez ramię i zaniósł na dół. Postawił mnie na dywanie a ja poprawiłam jego koszulkę, w której spałam. Na kanapie siedział Louis i Zayn a na fotelu Perrie. Uśmiechnęłam się do niej i usiadłam jej na kolanach
-Za Tobą tęskniłam, ale za tym, że siadasz mi ciągle na kolanach to nie za bardzo
-Sugerujesz, że jestem ciężka
-Nawet bym nie śmiała
-Zołza-blondynka cmoknęła mnie w policzek
-Widzicie mówiłem, że pomiędzy Rose i Liamem szykuję się romans
-Żaden romans Tomlinson. A Ty gdzie zgubiłeś swoją narzeczoną?
-Wyjechała do rodziny-Louis gdy to mówił posmutniał
-Czy mi się wydaję czy oni się rozstali?-Perrie szepnęłam mi na ucho
-Mi też się tak wydaję. Louis. Chodź-pociągnęłam go za rękę do kuchni. Usiadłam na blacie
-O czym chciałaś gadać?
-Co się stało?
-Ale co się miało stać?
-Pomiędzy Tobą a Eleanor
Pokłóciliśmy się i rozstaliśmy. Przepraszam Rose ale nie chcę o tym rozmawiać
-Okay. Chodź tu-przytuliłam go
-A pomiędzy Tobą a Liamem jak?
-Dobrze
-Jesteście razem?
-Chyba tak, ale nie jestem pewna
-Okay-wróciliśmy do salonu
-Ro?-Perrie spojrzała na mnie swoimi maślanymi oczami
-Co misia?
-Czy Ty będziesz spać u mnie?
-Nie
-Okay. Może przeżyję
-Nie udawaj. Wiem, ż e się cieszysz-usiadłam na jej kolanach i pocałowałam w policzek
- I tak Cię kocham
-Wiem. Ja Ciebie też. Ale nie jesteś na mnie zła?
-No co Ty-Liamowi zadzwonił telefon. Rozmawiał dość krótko, ale był zły. Wziął kluczyki i wyszedł, nawet nie zdążyłam zapytać dokąd idzie. Zayn, Louis i Perrie też poszli. I zostałam sama w tym dużym domu. Poszłam do łazienki, ale trochę zabłądziłam. Weszłam do jakiegoś pomieszczenia. Stały w nim regały z książkami. Niczym w bibliotece. Strasznie mi się tu spodobało. Ten zapach książek. Przejechałam dłonią po jednej z półek. Widać, że Liam często tu zagląda. Wzięłam jedną książkę. Była książka autorstwa Deana Koontza „ Twoje serce należy do mnie”. Wyszłam i dalej skułam łazienki. W końcu ją znalazłam. Odkręciłam wodę i zaczęłam się rozbierać. Weszłam do wanny i zaczęłam czytać.
Ciepła woda  parzyła moją zimną skórę. Odłożyłam na chwilę książkę, żeby się zrelaksować. Zamknęłam oczy
*Oczami Liama*
Odebrałem swój telefon, który zaczął dzwonić
-Tato przyjedź-wziąłem kluczyki od samochodu i wyszedłem z domu. Ruszyłem po chwili. Po  15 minutach parkowałem pod domem mojej byłej dziewczyny. Wszedłem do środka. Laura siedziała w kącie i płakała. Poszedłem do niej i wziąłem na ręce
-Gdzie mama?
-W sypialni
-Skarbie ja zaraz przyjdę. Dobrze?-mała pokiwała głową. Posadziłem ją na kanapie i poszedłem  na górę. Jay kłóciła się ze swoim partnerem
-Zabieram Laurę do siebie
-Na ile?
-Na zawsze. Nie będzie słuchać jak się ciągle kłócicie
-Nie zabierzesz mi małej
-Zabiorę i właśnie to robię-poszedłem do pokoju małej i spakowałem jej rzeczy. Zszedłem na dół i wziąłem swoją córkę na ręce
-Liam nie zrobisz mi tego. To jest moja córka
-Moja też. Mam do niej takie same prawa jak Ty
-Liam masz mi ją oddać
-Nie. Jak chcesz możemy się spotkać w sądzie. Wiadomo, że sąd przyzna mi opieką nad małą. Możesz do niej przyjeżdżać i ją odwiedzać, ale bez swojego partnera. Cześć-Laura usnęła mi na rękach. Wyszedłem z domu i delikatnie posadziłem ją w samochodzie. Po chwili ruszyłem. Co ja powiem Rose. Cztery lata temu Jay zaszła w nieplanowaną ciąże. Zostawiłem ją. Ale bardzo tego żałowałem. Wróciłem i ubłagałem Jay, żeby pozwoliła mi się spotykać z córką. Zgodziła się. Teraz mam moją kochaną Laurę ale też zależy mi na Rose. Może zrozumie jak jej to wszystko wytłumaczę. Przynajmniej mam taką nadzieję. Po chwili parkowałem pod domem. Wyjąłem małą i położyłem w salonie. Zacząłem szukać Ro. Nigdzie jej nie było. Wszedłem do łazienki. Spała w wannie. Uśmiechnąłem się. Spojrzałem na jej blizy. Brzuch, ręce, uda. Zabiję tego sukinsyna. Zdjąłem bluzę i  wyjąłem ją z  wanny. Otworzyła oczy
-Liam?
-Zasnęłaś w wannie
-Gdzie byłeś?
-Zaraz Ci wszystko wytłumaczę. Ubierz się-postawiłem ją na ziemi i wyszedłem z łazienki. Wszedłem na dół. Laura spała. Była zmęczona tym całym płaczem. Ro po chwili zeszła. Zatrzymała się, gdy zobaczyła mała
-Czy to?
-Tak
-To twoja córka?
-Tak. Laura ma cztery latka. Cztery lata temu byłem z dziewczyną, która zaszła w ciąże. Nie planowaliśmy dziecka. Zostawiłem ją, gdy powiedziała mi prawdą. Teraz zabrałem ją od Jay, bo to nie pierwszy raz kiedy mała musi słuchać jej kłótni z partnerem.-podszedłem do niej. Spoliczkowała mnie
-Zostawiłeś swoją dziewczynę, gdy dowiedziałeś się, że jest w ciąży. Nie poczułeś się odpowiedzialny do bycia ojcem a teraz
-Rose. Proszę zrozum mnie. Ojciec Jay był moim kuratorem, nie mógł się dowiedzieć, że zrobiłem dziecko jego córce
-Martwiłeś się o swoje losy a nie pomyślałem o swojej dziewczynie. O dziecku!!
-Rose
-Daj mi spokój-Rose wyszła z domu. A tak bardzo tego nie chciałem. Nie chciałem, żeby cierpiała przeze mnie. Ale mam rację. Zostawiłem Jay, bo martwiłem się o własną dupę. Jaki ze mnie frajer.
-Tatusiu czy to przeze mnie pokłóciłeś się z tą ładną panią?
-Nie skarbie nie przez Ciebie. Ale my się nie pokłóciliśmy Rose musiała tylko wyjść na chwilę
-Ale wróci?
-Tak-skłamałem, bo nie wiem czy tak się stanie
*Oczami Rose*
Może za ostro zareagowałam. Jakby nie patrzeć nie planowali dziecka czyli to nie do końca jego wina, że ona zaszła. A zresztą to było cztery lata temu. Może powinnam wrócić i go przeprosić. Tak, tak właśnie zrobię. Gdy byłam pod domem jakiś czarny samochód zaparkował i ktoś mnie złapał w pasie i próbował wciągnąć do środka
-Liam. Pomocy. Liam-zaczęłam krzyczeć z nadzieję, że usłysz. Wybiegł z domu
-Rose-to było ostatnie co słyszała, bo potem straciła przytomność

środa, 21 października 2015

Rozdział 7

Nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam. Łzy same płynęły mi z oczy. To nie może być prawda
-Ro. Co się dzieję-pokazałam mu papiery, które sama przed chwilą miałam w ręku
-Ja nie zostałam porwana oni mnie po prostu oddali-Liam mnie przytulił. Nie. Nie. Nie. Czemu mnie okłamali. Czemu żyję w jednym wielkim kłamstwie. Moje życie to jedno wielkie kłamstwo
-Ej nie płacz. Rose
-Chcę do nich pojechać
-Nie dasz rady teraz. Odpocznij. Uspokój się. Przemyślisz wszystko na spkonie
-Nie Liam. Dopóki nie wyjaśnię z nimi wszystkiego to nie będę wiedziała na czym stoję
-Rose nie jestem pewien
-Albo sam mnie zawieziesz, ale pójdę tam na piechotę
-Dobrze. Zawiozę-wyszliśmy z domu. Zamknęłam drzwi i odwróciłam się w jego stronę. Pozwoliłam by ostatnia łza spłynęła po moim policzku. Wsiadłam do samochodu
-Musisz mi wytłumaczyć jak mam dojechać
-Nie pamiętam. Czekaj Niall dał mi swój numer telefonu-wyjęłam z kieszeni karteczkę, którą dał mi blondyn-Mogę twój telefon
-Tak-podał mi swój telefon. Napisałam do niego smsa
„Hej Niall. Tu Rose. Mógłbyś podać mi swój adres. Chciałabym porozmawiać.”
Spojrzałam na Liama. Głowę miał odwróconą w drugą stronę. Mam wrażenie, że coś jest nie tak. Powiedziałam coś źle? A może zrobiła? Sama nie wiem co jest nie tak. Liamowi przyszedł sms. Od Nialla. Podałam mu telefon, po chwili ruszył. Cały czas się nie odzywał. Po jakimś czasie dojechaliśmy. Liam zgasił silnik i po chwili wysiadł. Chciałam otworzyć drzwi, ale mnie uprzedził. Uśmiechnęłam się do niego, a on spuścił wzrok. Zapukałam do drzwi. Otworzył nam Niall. Weszłam a w salonie siedzieli rodzice Nialla
-Jest Olivia?
-Nie, nocuję u koleżanki
-To dobrze, nie chcę, żeby słyszała tą rozmowę. Okłamaliście mnie. Ja nie zostałam porwana, tylko mnie oddaliście. Tak po prostu. W czym zawiniłam, że mnie oddaliście. Co takiego pół roczne dziecko zrobił, że go nie chcieliście
-To nie tak
-A jak?
-Rozalia i Jack bardzo chcieli mieć dziecko. Starali się długo, ale im się nie udawało. Gdy się urodziłaś długo rozmawialiśmy i doszliśmy do wniosku, że Cię im oddamy. My mieliśmy już jedno dziecko. Nigdy nie planowaliśmy dwójki dzieci.
-Nie. Ja w to kurwa nie wierzę.
- Tylko dlatego, że nie chcieliście mieć dwójki dzieci to oddaliście Rose a mi powiedzieliście, że została porwana-Niall też się zdenerwowało. Myślałam, że on też zna prawdę
-Niall, Rose. To nie tak. Cały czas Cię kochaliśmy
-Jakoś w to nie wierzę-łzy spływały po moich policzkach. Liam mnie przytulił
-Ro nie płacz. Nie warto-spojrzałam na niego. Pocałował mnie w czoło-Czy państwo zdają sobie sprawę, co ona w życiu przeszła?
-Nie
-Właśnie. Miała  lat gdy widziała, że ludzie, których kochała całym sercem umierają. Wychowała się w domu dziecka. Przez  11 lat była gwałcona co noc. A to tylko dlatego, że państwo nie chcieli mieć drugie dziecka-nie sądziłam, że stanie w mojej osobie
-My naprawdę nie wiedzieliśmy
-Nie wiedzieli państwo, bo się nią nie interesowaliście. Chodź Ro-wyszliśmy z domu.  Gdy wsiadłam do samochodu Niall wyszedł z domu
-Rose-podbiegł do mnie-Przepraszam Cię. Ja naprawdę nie wiedziałem. Uwierz mi, że też jestem na nich zły, ale jeśli będziesz chciała pogadać to masz mój numer, albo jak byś chciała spotkać się z Olivią. Dla niej to ważne
-Wiem Niall. Zadzwonię, do Ciebie może jutro. Na razie muszę odpocząć od tego wszystkiego
-Jasne rozumiem. Pa
-Cześć-wsiadłam do samochodu a Liam ruszył, ale nie jechał do Perrie
-Dokąd jedziesz?
-Do mnie
-Ale..
-Nie ma żadnych ale-już się nie odezwałam. Spojrzałam w szybę. Łzy spływały mnie z oczu. Po chwili Liam parkował na swoim podjeździe. Wysiedliśmy i weszliśmy do środka. Usiadłam na kanapie
-Rose-Liam usiadł obok mnie-Chcę żebyś wiedziała, że zawsze możesz na mnie liczyć-wytarł moją łzę, która spływała po moim policzku. Spojrzałam na jego usta i nie wiem jak to się stało, ale go pocałowałam. Odwzajemnił mój pocałunek od razu. Przeniósł mnie na swoje kolana. Jego ręce błądziły po moim ciele. A ja zatapiałam się coraz bardziej w naszym namiętnym pocałunku. Przerwaliśmy, bo zabrakło nam tchu. Oparłam swoje czoło o jego. Cmoknął mnie w nos
-Ro- przyłożyłam palec do jego ust. Uśmiechnął się i znowu go pocałowałam. On całuję tak cudownie. -Rose-przerwał nasz pocałunek. Spojrzałam mu prosto w oczy-Nie chcę żebyś cierpiała
-Wszystko co złe już mnie spotkało. Co mi się może stać przy Tobie
-A jak będę taki jak ojciec
-Nie będziesz
-A co jeśli będę. Jeśli Cię skrzywdzę
-Posłuchaj mnie. Chcesz być taki jak on
-Nie
-To nie będziesz
-Ale boję się, że któregoś dnia stanę się taki jak on
-To się nie bój, bo taki dzień nie nadejdzie
-Mam nadzieję
-To co dzisiaj powiedziałeś tam u nich. Nie sądziłam, że staniesz w mojej obronie
-Jesteś dla mnie ważna
- Zawsze będę Cię bronił-pocałowałam go-Twoje usta smakują jak maliny
-Wariat
-Kocham Cię Ro
-Ja Ciebie też kocham
-Ale obiecaj mi, że jak kiedyś Cię skrzywdzę
-Chcesz być, ze mną?
-Tak