środa, 21 października 2015

Rozdział 7

Nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam. Łzy same płynęły mi z oczy. To nie może być prawda
-Ro. Co się dzieję-pokazałam mu papiery, które sama przed chwilą miałam w ręku
-Ja nie zostałam porwana oni mnie po prostu oddali-Liam mnie przytulił. Nie. Nie. Nie. Czemu mnie okłamali. Czemu żyję w jednym wielkim kłamstwie. Moje życie to jedno wielkie kłamstwo
-Ej nie płacz. Rose
-Chcę do nich pojechać
-Nie dasz rady teraz. Odpocznij. Uspokój się. Przemyślisz wszystko na spkonie
-Nie Liam. Dopóki nie wyjaśnię z nimi wszystkiego to nie będę wiedziała na czym stoję
-Rose nie jestem pewien
-Albo sam mnie zawieziesz, ale pójdę tam na piechotę
-Dobrze. Zawiozę-wyszliśmy z domu. Zamknęłam drzwi i odwróciłam się w jego stronę. Pozwoliłam by ostatnia łza spłynęła po moim policzku. Wsiadłam do samochodu
-Musisz mi wytłumaczyć jak mam dojechać
-Nie pamiętam. Czekaj Niall dał mi swój numer telefonu-wyjęłam z kieszeni karteczkę, którą dał mi blondyn-Mogę twój telefon
-Tak-podał mi swój telefon. Napisałam do niego smsa
„Hej Niall. Tu Rose. Mógłbyś podać mi swój adres. Chciałabym porozmawiać.”
Spojrzałam na Liama. Głowę miał odwróconą w drugą stronę. Mam wrażenie, że coś jest nie tak. Powiedziałam coś źle? A może zrobiła? Sama nie wiem co jest nie tak. Liamowi przyszedł sms. Od Nialla. Podałam mu telefon, po chwili ruszył. Cały czas się nie odzywał. Po jakimś czasie dojechaliśmy. Liam zgasił silnik i po chwili wysiadł. Chciałam otworzyć drzwi, ale mnie uprzedził. Uśmiechnęłam się do niego, a on spuścił wzrok. Zapukałam do drzwi. Otworzył nam Niall. Weszłam a w salonie siedzieli rodzice Nialla
-Jest Olivia?
-Nie, nocuję u koleżanki
-To dobrze, nie chcę, żeby słyszała tą rozmowę. Okłamaliście mnie. Ja nie zostałam porwana, tylko mnie oddaliście. Tak po prostu. W czym zawiniłam, że mnie oddaliście. Co takiego pół roczne dziecko zrobił, że go nie chcieliście
-To nie tak
-A jak?
-Rozalia i Jack bardzo chcieli mieć dziecko. Starali się długo, ale im się nie udawało. Gdy się urodziłaś długo rozmawialiśmy i doszliśmy do wniosku, że Cię im oddamy. My mieliśmy już jedno dziecko. Nigdy nie planowaliśmy dwójki dzieci.
-Nie. Ja w to kurwa nie wierzę.
- Tylko dlatego, że nie chcieliście mieć dwójki dzieci to oddaliście Rose a mi powiedzieliście, że została porwana-Niall też się zdenerwowało. Myślałam, że on też zna prawdę
-Niall, Rose. To nie tak. Cały czas Cię kochaliśmy
-Jakoś w to nie wierzę-łzy spływały po moich policzkach. Liam mnie przytulił
-Ro nie płacz. Nie warto-spojrzałam na niego. Pocałował mnie w czoło-Czy państwo zdają sobie sprawę, co ona w życiu przeszła?
-Nie
-Właśnie. Miała  lat gdy widziała, że ludzie, których kochała całym sercem umierają. Wychowała się w domu dziecka. Przez  11 lat była gwałcona co noc. A to tylko dlatego, że państwo nie chcieli mieć drugie dziecka-nie sądziłam, że stanie w mojej osobie
-My naprawdę nie wiedzieliśmy
-Nie wiedzieli państwo, bo się nią nie interesowaliście. Chodź Ro-wyszliśmy z domu.  Gdy wsiadłam do samochodu Niall wyszedł z domu
-Rose-podbiegł do mnie-Przepraszam Cię. Ja naprawdę nie wiedziałem. Uwierz mi, że też jestem na nich zły, ale jeśli będziesz chciała pogadać to masz mój numer, albo jak byś chciała spotkać się z Olivią. Dla niej to ważne
-Wiem Niall. Zadzwonię, do Ciebie może jutro. Na razie muszę odpocząć od tego wszystkiego
-Jasne rozumiem. Pa
-Cześć-wsiadłam do samochodu a Liam ruszył, ale nie jechał do Perrie
-Dokąd jedziesz?
-Do mnie
-Ale..
-Nie ma żadnych ale-już się nie odezwałam. Spojrzałam w szybę. Łzy spływały mnie z oczu. Po chwili Liam parkował na swoim podjeździe. Wysiedliśmy i weszliśmy do środka. Usiadłam na kanapie
-Rose-Liam usiadł obok mnie-Chcę żebyś wiedziała, że zawsze możesz na mnie liczyć-wytarł moją łzę, która spływała po moim policzku. Spojrzałam na jego usta i nie wiem jak to się stało, ale go pocałowałam. Odwzajemnił mój pocałunek od razu. Przeniósł mnie na swoje kolana. Jego ręce błądziły po moim ciele. A ja zatapiałam się coraz bardziej w naszym namiętnym pocałunku. Przerwaliśmy, bo zabrakło nam tchu. Oparłam swoje czoło o jego. Cmoknął mnie w nos
-Ro- przyłożyłam palec do jego ust. Uśmiechnął się i znowu go pocałowałam. On całuję tak cudownie. -Rose-przerwał nasz pocałunek. Spojrzałam mu prosto w oczy-Nie chcę żebyś cierpiała
-Wszystko co złe już mnie spotkało. Co mi się może stać przy Tobie
-A jak będę taki jak ojciec
-Nie będziesz
-A co jeśli będę. Jeśli Cię skrzywdzę
-Posłuchaj mnie. Chcesz być taki jak on
-Nie
-To nie będziesz
-Ale boję się, że któregoś dnia stanę się taki jak on
-To się nie bój, bo taki dzień nie nadejdzie
-Mam nadzieję
-To co dzisiaj powiedziałeś tam u nich. Nie sądziłam, że staniesz w mojej obronie
-Jesteś dla mnie ważna
- Zawsze będę Cię bronił-pocałowałam go-Twoje usta smakują jak maliny
-Wariat
-Kocham Cię Ro
-Ja Ciebie też kocham
-Ale obiecaj mi, że jak kiedyś Cię skrzywdzę
-Chcesz być, ze mną?
-Tak

wtorek, 6 października 2015

Rozdział 6

Musiałam usiąść. Za dużo tego wszystkiego. Olivia patrzyła na mnie swoimi dużymi oczkami. Mama Nialla też musiała usiąść. Jak to wszystko jest możliwe. Przecież moi rodzice nie żyją.
-Olivia pójdź do siebie-powiedział tata Nialla. Mała dała mi buziaka w policzek i poszła na górę
-Jak?-w końcu spytałam
-Miałaś pół roku, kiedy byłam z Tobą i Niallem w parku. Odwróciłam się na chwilę a potem już Cię nie było. Zgłosiłam sprawę na policje, ale nikt się nie zgłosił, że Cię widział. Cały czas mieliśmy nadzieję, że pewnego dnia zapuka do nas policja i powie, że znaleźli Ciebie, aż dziś widzimy Cię całą i zdrową
-15 lat myślałem, że moim prawdziwi rodzice nie żyją. Ale tak naprawdę to wy nimi byliście.
-Chcieliśmy Cię adoptować zaraz po śmierci..
-Tak wiem. Przepraszam, ale dla mnie to za dużo
-Rozumiemy. Ale proszę zadzwoń do nas
-Dobrze, ale proszę nie wymagajcie ode mnie, że zrobię to jutro. Potrzebuję czasu
-Wiemy
-Do wiedzenia
-Pa Rose-wyszłam od nich. Ja pierdole, jakie ja mam popierdolone życie. Szłam główną drogą i miałam nadzieję, że złapię jakąś taksówkę. Przeszłam dość długi kawałek aż w końcu taksówką przejechała obok mnie. Zatrzymałam ją. Wsiadłam i podałam adres Perrie taksówkarzowi. Po jakimś czasie taksówka zatrzymała się pod dobrze znaną mi kamienicą. Zapłaciła i podziękowałam. Wysiadłam z samochodu, wchodząc do bloku wpadłam na Liama
-Ro-przytulił mnie
-Ciebie też miło widzieć. Co tu robisz?
-Perrie, do  mnie zadzwoniła i powiedziała, że jesteś w lesie, więc szybko przyjechałem do niej
-Okay
-Ro pójdź ze mną na kawę. Wyjaśnię Ci wszystko
-W sumie przydałoby się, więc dobrze. Tylko mogę twój telefon, żeby napisać smsa do Perrie, bo nie chcę, żeby się denerwowała
-Jasne-podał mi swój telefon. Napisałam smsa do blondynki, że idę z Liamem na kawę i żeby się nie denerwowała, bo jestem cała i zdrowa. Oddałam mu telefon. Wsiedliśmy do samochodu Payne'a. Pojechaliśmy do centrum. Weszliśmy do kawiarni. Ja zamówiła Caffe Latte a Liam expresso.
-Pamiętasz coś?-spytał gdy kelner przyniósł nasze zamówienia
-Nie. Wiem, że obudziłam się w twoim łóżku, Ja miałam na sobie twoją koszulkę a Ty byłeś nagi. Potem poszłam do łazienki i  zobaczyłam malinkę na szyi i myślałam, że się kochaliśmy. Powiedz mi, czy my uprawialiśmy seks?-Liam się zaśmiał
-Nie, nie uprawialiśmy seksu. Malinkę masz, bo jak byliśmy u Louis'ego to graliśmy w butelkę i dostałem zadanie zrobić Ci malinkę.
-Aaa..Okay czyli między nami do niczego nie doszło
-Nie
-To co w takim razie chciałeś wyjaśniać?
-Pamiętasz naszą rozmowę
-Nie?
-O moim dzieciństwie-pokręciłam przecząco głową-Że mój tata był tyranem, wychowałem się w domu dziecka
-Dobra już pamiętam
-Jak wyszłaś ode mnie to myślałem, że się mnie wystraszyłaś
-Co? Nie. Wyszłam, bo myślałam, że się kochaliśmy
-Nie zrobił bym tego. Czekaj skąd wiedziałaś, że byłem nagi? Zajrzałaś pod kołdrę?-spuściłam wzrok.
-Musiałam się upewnić-nadal na niego nie patrzyłam
-Podobało Ci się?
-Co? Nie. Znaczy tak. Nie. Ugh..Nienawidzę Cię
-Jesteś słodka, gdy się rumienisz
-Możemy zakończyć tą rozmowę?
-Dlaczego? Jest całkiem interesująca
-Kończymy albo wychodzę
-Nie dałbym Cię, ale skoro prosisz. To dobrze. Powiedz co się stało w tym lesie
-Gdy rozmawiałam z Perrie. Zorientowałam się, że ktoś jest za mną. Przyspieszyłam, aż w końcu poślizgnęłam się i poleciałam w dół. Obudziłam się w jakimś pokoju
-Nie bałaś się
-Nie miałam już czego? Do gwałtu jestem przyzwyczajona, więc do mi już nie jest straszne. Ale dowiedziałam, się paru ciekawych rzeczy
-Czyli?
-Poznałam swoich biologicznych rodziców
-Jak to? Przecież mówiłaś..
-Tak wiem co mówiłam. Sama myślałam, że moi rodzice nie żyją a okazuję się, że zostałam porwana jak miałam pół roku. Nie wiem czy porwali mnie rodzice Olivii i teraz ją oddali moim biologicznym rodzicom w zamian za to, że mnie porwali czy jak?
-Czekaj. Przyrodni rodzice Olivii to twoi biologiczni rodzice? Czy jak
-Tak. Przyrodni rodzice Olivii to moi biologiczny
-To jest wszystko pokręcone
-Myślisz, że ja tego nie wiem. Dlatego mam do Ciebie prośbę. Mogę na Ciebie liczyć?
-Tak
-Po pierwsze nie mów nic Perrie, nie chcę jej jeszcze martwić
-Okay
-Po drugie chciałabym pojechać do domu. Mojego dawnego domu. Może czegoś się tam dowiem
-Jesteś tego pewna
-Minęło 11 lat. Najwyższy czas zmierzyć się z rzeczywistością
-No okay. Zabiorę Cię tam. Teraz?
-Tak
-Okay. To chodźmy-Liam zapłacił za nasze zamówienie i wszyliśmy z kawiarni. Podałam mu adres moich rodziców. Boje się. Tyle się zdarzyło. Ale dobrze, że ze mną jest Liam. W sumie to jest fajny. Po pół godzinie dojechaliśmy pod dom. Wysiedliśmy z samochodu. Wzięłam głęboki oddech. Liam złapał mnie za rękę. Uśmiechnęłam się do niego. Otworzyłam drzwi. W tym momencie wszytko wróciło. Ostatnie spojrzenie. Krzyki. Płacz. Strach. Na dywanie w salonie nadal były ślady krwi. Tu właśnie umarli. Ty ich zabito. Wszystko wywrócone do góry nogami. Pod moją nogą rozbiło się szkło. Podniosłam ramkę ze zdjęciem. Byłam to ja z rodzicami. Łzy spływamy mi po policzkach
-Jesteś pewna, że chcesz to być
-Tak. Muszę coś znaleźć. Chodź-pociągnęłam go za rękę na górę. Weszliśmy na strych. Uwielbiałam się tu bawić
-I co teraz?
-Trzeba przejrzeć wszystkie pudła. Może coś znajdziemy
-Okay-razem z Liamem szukałam czegoś przydatnego
-Patrz-powiedziałam. Liam się odwrócił-To jest pan Gucio. Zawsze jak nie mogła spać to był przy mnie-Liam się zaśmiał-Nie śmiej się z pana Gucia
-Nie śmieję się z pana Gucia. Tylko ze zdjęcia
-Jakiego?-podeszłam do niego
-Jak siedzisz na nocniku-wyrwałam mu zdjęcie. Potknęłam się i upadłam na ziemię wywracając karton. Ze środka wyleciały papiery, których szukałam