Obudziłam się w jakimś pokoju. Jasne ściany były pokryte
tapetą w kwiatki. Łóżko stało na środku pokoju. Po jego lewej stronie
znajdowała się mała szafka a na niej lampka a pod ścianą stała szafa. Pod oknem
stało biurko a obok niego połka na książki. Wstałam z łóżka i podeszłam do
drzwi. Zamknięte. Spojrzałam na okno. Podeszłam
do niego i wyjrzałam. Za wysoko. Wróciłam do drzwi. Bezskutecznie próbowałam
je otworzyć. Kopnęłam w nie. Oparłam się czołem i zaczęłam walić pięścią. Gdzie
ja kurwa jestem?? Usiadłam na podłodze a łzy same zaczęły spływać mi z oczu.
Liam, gdzie jesteś? Ktoś przekręcił klucz w drzwiach. Zamarłam gdy zobaczyłam
Booth’a.
-To Ty
-A spodziewałaś się świętego Mikołaja
-Wypuść mnie
-Nie ma mowy. Za bardzo się stęskniłem-złapał mnie za włosy, co zmusiło mnie do wstania. Rzucił mnie na łóżko i przywiązał do niego. Nie miałam siły się bronić, bo i tak wiedziałam, że to nic nie pomoże. Rozebrał mnie a po chwili sam już był nagi
-To Ty
-A spodziewałaś się świętego Mikołaja
-Wypuść mnie
-Nie ma mowy. Za bardzo się stęskniłem-złapał mnie za włosy, co zmusiło mnie do wstania. Rzucił mnie na łóżko i przywiązał do niego. Nie miałam siły się bronić, bo i tak wiedziałam, że to nic nie pomoże. Rozebrał mnie a po chwili sam już był nagi
~*~
Obudziłam się gdy za oknem było już ciemno. Po tym jak
skończył odwiązał mnie i wyszedł a ja przykryłam się i dalej płakałam. Chyba ze
zmęczenia usnęłam. Mój koszmar wrócił. On wrócił. Dlaczego? Myślałam, że ułożę
sobie życie z Liamem. Myślałam, że będziemy wiecznie żyć. Aż tu nagle czar
prysł. Zrzuciłam lampkę z szafki, tak żeby żarówka się zbiła. Podniosłam
większy kawałek szkła. Odkryłam uda i przyjechałam raz. Lekko syknęłam.
Przejechałam drugi raz po nodze, potem trzeci i czwarty a potem nie miałam już
siły nawet no to. Moje powieki były ciężkie. Same się zamykały a mimo to łzy
ciągle spływały mi po policzkach. Krew z ran spływała na prześcieradło. Chwilę
wpatrywałam się w plamę krwi, która z każdą kroplą robiła się coraz większa.
Schowałam szkło pod poduszkę a sama się ubrałam i podeszłam do drzwi, mając
nadzieję, że ich nie zamknął. Niestety moja nadzieja zgasła gdy pociągnęłam za
klamkę a drzwi okazały się być zamknięte
*Oczami Liama*
Siedziałem z Laurą i oglądałem jakiś film, ale ciągle myślałem
o Rose
-Liam-usłyszałem jej krzyk. Wybiegłem z domu. Jakiś facet w kominiarce trzymał ją przykładając gazik do ust, po czym wciągnął ją do samochodu. Pobiegłem w tamtą stronę, ale samochód odjechał. Zadzwoniłem do Zayna i Louis’ego, żeby przyjechali. Wróciłem do domu
-Co się stało tatusiu?
-Nic skarbie. Nic.-przytuliłem ją. Do domu wszedł Malik, Tomlinson i Edwards
-Co się stało?-spytał Malik
-Rose została porwana
-Nie. Powiedz, że żartujesz. Proszę. Liam powiedz to. Błagam-krzyk Perrie zamienił się w płacz
-Przepraszam to moja wina. Nie wiesz, kto mógł ją porwać
-Nie mam pojęcia
-A wiesz, kto jeździ czarną terenówką
-Booth
-Te co?
-Tak to on
-Nie wierzę. To nie może być prawda-czemu jej nie uchroniłem. Nie dotrzymałem jednego słowa. Bardzo ważnego słowa. Zraniłem ją
-Co teraz –spytał Zayn
-Trzeba zadzwonić na policję-odpowiedziała Perrie
-Policja będzie jej szukać pół roku. Trzeba wymyślić coś innego. Może pojechać to tego domu dziecka, w który się wychowała Rose- zaproponował Tomlinson po czym spojrzał na Laurę, która stała obok mnie
-Laura moja córka. I uważam, że to jest dobry pomysł
-Okay to jedziemy
-Perrie mam do Ciebie prośbę. Mogłabyś zostać z Laurą
-Dobrze-mała mnie przytuliła. Schowałem telefon i kluczyki do kieszeni. Miałem już wychodzić, ale zatrzymała mnie Perrie
-Liam proszę znajdź ją
-Zrobię wszystko co w mojej mocy-wyszedłem i wsiadłem do samochodu. Pojechaliśmy do domu dziecka, w którym wychowała się Rose. Po jakiś dwudziestu minutach zaparkowałam i nie czekając na resztę wszedłem do środka. Od razu poznałem starszą kobietę
-Musimy porozmawiać. Chodzi o Rose
-Dobrze. Chodź za mną-poszedłem za nią. Weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia.-Co się stało?
-Booth ją porwał
-Jak ją porwał? Nie rozumiem
-Normalnie. ROse została porwana z przed mojego domu. Perrie powiedziała mi, że samochód do którego ją wciągnęli należy do niego. Musi mi Pani podać jego adres, numer, cokolwiek
-Wiem, że ma dom gdzieś na niedaleko Londynu. Ale nie wiem gdzie dokładniej. Komórka też nie odpowiada, bo od paru dni próbowałam się z nim skontaktować.
-Dobrze. Jeżeli by się odezwał albo pojawił. Proszę do mnie zadzwonić. Tu jest mój numer.-podałem kobiecie kartkę z moim numerem telefonu
-Oczywiście
-Do widzenia
-Do wiedzenia-poszedłem od razu do samochodu. Te wszystkie dzieci były uśmiechnięte mimo tego gdzie były. Pomyśleć, że moja Laura tu mogła być. Nie dopuściłbym do tego
-Nie ma z nim żadnego kontaktu.
-Co teraz?
-Jedziemy do domu. Tam coś się wymyśli-wsiedliśmy do samochodów i pojechaliśmy do mnie. Perrie siedziała na kanapie uśmiechając się do Laury, mimo to w jej oczach były łzy. Zayn usiadł obok niej i ją przytulił. Ja poszedłem do swojego pokoju powstrzymując łzy. Gdzie jest moja Rose? Co mam teraz zrobić? Gdzie jej szukać? Do pokoju weszła Laura. Usiadła obok mnie a ja przytuliłem ją
-Nie płacz Tato. Rose wróci-pocałowałem ją w czubek głowy
-Skarbie, po kim Ty jesteś taka mądra
-Liam-usłyszałem jej krzyk. Wybiegłem z domu. Jakiś facet w kominiarce trzymał ją przykładając gazik do ust, po czym wciągnął ją do samochodu. Pobiegłem w tamtą stronę, ale samochód odjechał. Zadzwoniłem do Zayna i Louis’ego, żeby przyjechali. Wróciłem do domu
-Co się stało tatusiu?
-Nic skarbie. Nic.-przytuliłem ją. Do domu wszedł Malik, Tomlinson i Edwards
-Co się stało?-spytał Malik
-Rose została porwana
-Nie. Powiedz, że żartujesz. Proszę. Liam powiedz to. Błagam-krzyk Perrie zamienił się w płacz
-Przepraszam to moja wina. Nie wiesz, kto mógł ją porwać
-Nie mam pojęcia
-A wiesz, kto jeździ czarną terenówką
-Booth
-Te co?
-Tak to on
-Nie wierzę. To nie może być prawda-czemu jej nie uchroniłem. Nie dotrzymałem jednego słowa. Bardzo ważnego słowa. Zraniłem ją
-Co teraz –spytał Zayn
-Trzeba zadzwonić na policję-odpowiedziała Perrie
-Policja będzie jej szukać pół roku. Trzeba wymyślić coś innego. Może pojechać to tego domu dziecka, w który się wychowała Rose- zaproponował Tomlinson po czym spojrzał na Laurę, która stała obok mnie
-Laura moja córka. I uważam, że to jest dobry pomysł
-Okay to jedziemy
-Perrie mam do Ciebie prośbę. Mogłabyś zostać z Laurą
-Dobrze-mała mnie przytuliła. Schowałem telefon i kluczyki do kieszeni. Miałem już wychodzić, ale zatrzymała mnie Perrie
-Liam proszę znajdź ją
-Zrobię wszystko co w mojej mocy-wyszedłem i wsiadłem do samochodu. Pojechaliśmy do domu dziecka, w którym wychowała się Rose. Po jakiś dwudziestu minutach zaparkowałam i nie czekając na resztę wszedłem do środka. Od razu poznałem starszą kobietę
-Musimy porozmawiać. Chodzi o Rose
-Dobrze. Chodź za mną-poszedłem za nią. Weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia.-Co się stało?
-Booth ją porwał
-Jak ją porwał? Nie rozumiem
-Normalnie. ROse została porwana z przed mojego domu. Perrie powiedziała mi, że samochód do którego ją wciągnęli należy do niego. Musi mi Pani podać jego adres, numer, cokolwiek
-Wiem, że ma dom gdzieś na niedaleko Londynu. Ale nie wiem gdzie dokładniej. Komórka też nie odpowiada, bo od paru dni próbowałam się z nim skontaktować.
-Dobrze. Jeżeli by się odezwał albo pojawił. Proszę do mnie zadzwonić. Tu jest mój numer.-podałem kobiecie kartkę z moim numerem telefonu
-Oczywiście
-Do widzenia
-Do wiedzenia-poszedłem od razu do samochodu. Te wszystkie dzieci były uśmiechnięte mimo tego gdzie były. Pomyśleć, że moja Laura tu mogła być. Nie dopuściłbym do tego
-Nie ma z nim żadnego kontaktu.
-Co teraz?
-Jedziemy do domu. Tam coś się wymyśli-wsiedliśmy do samochodów i pojechaliśmy do mnie. Perrie siedziała na kanapie uśmiechając się do Laury, mimo to w jej oczach były łzy. Zayn usiadł obok niej i ją przytulił. Ja poszedłem do swojego pokoju powstrzymując łzy. Gdzie jest moja Rose? Co mam teraz zrobić? Gdzie jej szukać? Do pokoju weszła Laura. Usiadła obok mnie a ja przytuliłem ją
-Nie płacz Tato. Rose wróci-pocałowałem ją w czubek głowy
-Skarbie, po kim Ty jesteś taka mądra