niedziela, 27 grudnia 2015

Rozdział 9

Obudziłam się w jakimś pokoju. Jasne ściany były pokryte tapetą w kwiatki. Łóżko stało na środku pokoju. Po jego lewej stronie znajdowała się mała szafka a na niej lampka a pod ścianą stała szafa. Pod oknem stało biurko a obok niego połka na książki. Wstałam z łóżka i podeszłam do drzwi. Zamknięte. Spojrzałam na okno. Podeszłam  do niego i wyjrzałam. Za wysoko. Wróciłam do drzwi. Bezskutecznie próbowałam je otworzyć. Kopnęłam w nie. Oparłam się czołem i zaczęłam walić pięścią. Gdzie ja kurwa jestem?? Usiadłam na podłodze a łzy same zaczęły spływać mi z oczu. Liam, gdzie jesteś? Ktoś przekręcił klucz w drzwiach. Zamarłam gdy zobaczyłam Booth’a.
-To Ty
-A spodziewałaś się świętego Mikołaja
-Wypuść mnie
-Nie ma mowy. Za bardzo się stęskniłem-złapał mnie za włosy, co zmusiło mnie do wstania. Rzucił mnie na łóżko i przywiązał do niego. Nie miałam siły się bronić, bo i tak wiedziałam, że to nic nie pomoże. Rozebrał mnie a po chwili sam już był nagi
~*~
Obudziłam się gdy za oknem było już ciemno. Po tym jak skończył odwiązał mnie i wyszedł a ja przykryłam się i dalej płakałam. Chyba ze zmęczenia usnęłam. Mój koszmar wrócił. On wrócił. Dlaczego? Myślałam, że ułożę sobie życie z Liamem. Myślałam, że będziemy wiecznie żyć. Aż tu nagle czar prysł. Zrzuciłam lampkę z szafki, tak żeby żarówka się zbiła. Podniosłam większy kawałek szkła. Odkryłam uda i przyjechałam raz. Lekko syknęłam. Przejechałam drugi raz po nodze, potem trzeci i czwarty a potem nie miałam już siły nawet no to. Moje powieki były ciężkie. Same się zamykały a mimo to łzy ciągle spływały mi po policzkach. Krew z ran spływała na prześcieradło. Chwilę wpatrywałam się w plamę krwi, która z każdą kroplą robiła się coraz większa. Schowałam szkło pod poduszkę a sama się ubrałam i podeszłam do drzwi, mając nadzieję, że ich nie zamknął. Niestety moja nadzieja zgasła gdy pociągnęłam za klamkę a drzwi okazały się być zamknięte
*Oczami Liama*

Siedziałem z Laurą i oglądałem jakiś film, ale ciągle myślałem o Rose
-Liam-usłyszałem jej krzyk. Wybiegłem z domu. Jakiś facet w kominiarce trzymał ją przykładając gazik do ust, po czym wciągnął ją do samochodu. Pobiegłem w tamtą stronę, ale samochód odjechał. Zadzwoniłem do Zayna i Louis’ego, żeby przyjechali. Wróciłem do domu
-Co się stało tatusiu?
-Nic skarbie. Nic.-przytuliłem ją. Do domu wszedł Malik, Tomlinson i Edwards
-Co się stało?-spytał Malik
-Rose została porwana
-Nie. Powiedz, że żartujesz. Proszę. Liam powiedz to. Błagam-krzyk Perrie zamienił się w płacz
-Przepraszam to moja wina. Nie wiesz, kto mógł ją porwać
-Nie mam pojęcia
-A wiesz, kto jeździ czarną terenówką
-Booth
-Te co?
-Tak to on
-Nie wierzę. To nie może być prawda-czemu jej nie uchroniłem. Nie dotrzymałem jednego słowa. Bardzo ważnego słowa. Zraniłem ją
-Co teraz –spytał Zayn
-Trzeba zadzwonić na policję-odpowiedziała Perrie
-Policja będzie jej szukać pół roku. Trzeba wymyślić coś innego. Może pojechać to tego domu dziecka, w który się wychowała Rose- zaproponował Tomlinson po czym spojrzał na Laurę, która stała obok mnie
-Laura moja córka. I uważam, że to jest dobry pomysł
-Okay to jedziemy
-Perrie mam do Ciebie prośbę. Mogłabyś zostać z Laurą
-Dobrze-mała mnie przytuliła. Schowałem telefon i kluczyki do kieszeni. Miałem już wychodzić, ale zatrzymała mnie Perrie
-Liam proszę znajdź ją
-Zrobię wszystko co w mojej mocy-wyszedłem i wsiadłem do samochodu. Pojechaliśmy do domu dziecka, w którym wychowała się Rose. Po jakiś dwudziestu minutach zaparkowałam i nie czekając na resztę wszedłem do środka. Od razu poznałem starszą kobietę
-Musimy porozmawiać. Chodzi o Rose
-Dobrze. Chodź za mną-poszedłem za nią. Weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia.-Co się stało?
-Booth ją porwał
-Jak ją porwał? Nie rozumiem
-Normalnie. ROse została porwana z przed mojego domu. Perrie powiedziała mi, że samochód do którego ją wciągnęli należy do niego. Musi mi Pani podać jego adres, numer, cokolwiek
-Wiem, że ma dom gdzieś na niedaleko Londynu. Ale nie wiem gdzie dokładniej. Komórka też nie odpowiada, bo od paru dni próbowałam się z nim skontaktować.
-Dobrze. Jeżeli by się odezwał albo pojawił. Proszę do mnie zadzwonić. Tu jest mój numer.-podałem kobiecie kartkę z moim numerem telefonu
-Oczywiście
-Do widzenia
-Do wiedzenia-poszedłem od razu do samochodu. Te wszystkie dzieci były uśmiechnięte mimo tego gdzie były. Pomyśleć, że moja Laura tu mogła być. Nie dopuściłbym do tego
-Nie ma z nim żadnego kontaktu.
-Co teraz?
-Jedziemy do domu. Tam coś się wymyśli-wsiedliśmy do samochodów i pojechaliśmy do mnie. Perrie siedziała na kanapie uśmiechając się do Laury, mimo to w jej oczach były łzy. Zayn usiadł obok niej i ją przytulił. Ja poszedłem do swojego pokoju powstrzymując łzy. Gdzie jest moja Rose? Co mam teraz zrobić? Gdzie jej szukać? Do pokoju weszła Laura. Usiadła obok mnie a ja przytuliłem ją
-Nie płacz Tato. Rose wróci-pocałowałem ją w czubek głowy
-Skarbie, po kim Ty jesteś taka mądra

2 komentarze:

  1. Oczywiście, że Laura jest taka mądra po tatusiu... Liam, przecież to logiczne ;) A co do rozdziału to: biedna Rose... Czemu ona musi tyle cierpieć?? Mam nadzieję, że Liam i reszta szybką ją znajdą...
    Ahhh, dawaj szybko next, bo nie mogę się doczekać...
    Joasia

    OdpowiedzUsuń
  2. Liam, Ty się tu nie załamuj tylko szukać Rose... Do jasnej cholery, przecież Wy mieliście żyć długo i szczęśliwie jak w bajkach disney'a!!!!
    Ruszaj ten swój tyłek i jej szukaj, zanim ten cały Booth zrobi jej jeszcze większą krzywdę!
    Całuję Lilka ;********

    OdpowiedzUsuń